Strony

17 paź 2013

"MIASTO ŚNIĄCYCH KSIĄŻEK"

Gdy umiera ojciec chrzestny młodego poety Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów, pozostawia swojemu podopiecznemu niewiele więcej prócz pewnego rękopisu. Jest on jednak tak doskonały, że Rzeźbiarz Mitów nie jest w stanie oprzeć się pragnieniu wyjaśnienia tajemnicy jego pochodzenia. Ślady prowadzą do Księgogrodu, Miasta Śniących Książek. Gdy bohater wkracza do tego miasta, wydaje mu się, jakby otworzył drzwi do gigantycznej księgarni. Wpadłszy w szpony miasta, Rzeźbiarz Mitów wciągnięty zostaje coraz głębiej w świat jego labiryntów. Trafia do miejsca opanowanego przez Straszliwych Buchlingów i rządzonego przez tajemniczego Króla Cieni.źródło


"Miasto Śniących Książek" jest powieścią, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, ani nic na jej temat nie czytałam. Na książkę trafiłam przez przypadek przeglądając ofertę wydawnictwa. Tytuł okazał się dla mnie magiczny i kuszący, a opis zagadkowy, więc nie mogłam się oprzeć...

Głównym bohaterem jest smok-pisarz, sama ta postać wprawiła mnie w dobry nastrój. Od razu poczułam baśniowy, magiczny klimat...jednak ta euforia bardzo szybko minęła...Do baśniowego klimatu jej daleko, a magia...to raczej mroczna.
Książka podzielona jest na dwie księgi. Pierwsza z nich to bardziej wprowadzenie, przedstawienie bohaterów i zarys historii. Pierwsza połowa okazała się dla mnie niestety bardzo nudna i męcząca. Niczym szczególnym nie zaciekawiała, a wręcz nużyła. Czytanie było monotonne i okropnie męczące.
Druga księga jest bardziej przygodowa, trzymająca w napięciu, momentami zaciekawia. Akcja nabiera tempa, wydarzenia są bardziej dynamiczne, jednak coś im brakuje... Moje czytelnicze potrzeby nie zostały zaspokojone. Chcąc nie chcąc niestety ta część, też szczególnie mnie nie porwała, ale zasługuje już na plus.
Treść może nie jest zła, ale brakuje w niej obrotności, magnesu, który wciąga do wymyślonego świata i pochłania bez reszty. Brakuje tej literackiej magii. Przy poznawaniu zawartości książki, niestety nie potrafiłam w nią wsiąknąć, poczuć jej, wczuć się w bohatera. Moja uwaga nie była skupiona na wydarzeniach, lecz wiecznie gdzieś ucieakła. Powrót do czytania był raczej niemiły.
Tak więc zamiast ciekawej baśniowej historii, otrzymałam mroczną i męczącą opowieść.

Jeśli chodzi o mroczną stronę powieści...to jest jej sporo. Otóż zastanawiam się czy treść ma za zadanie: Odstraszenie czytelników od książek? W powieści książki są zagadkowe, niebezpieczne i żyjące. Bardzo rzadko przedstawione pozytywnie...Opisy także są raczej mało delikatne, a bohaterowie nie przypominają radosnych, pięknych istot.
W powieści możemy doszukać się kilku gatunków, jest to dość ciekawa mieszanka, interesująco skomponowana.

Jeśli chodzi o styl pisarza, to jestem pod dużym wrażeniem. Jego język jest literacki, brak w nim prostoty, jest plastyczny, doszlifowany. Autor bawi się słowami...wprowadza nowe "słówka". Opisuje wszystko bardzo dokładnie, obrazowo i bez pośpiechu.
Pomimo tak ciekawego pióra czytanie jest trudne i męczące. Poznawanie treści nie jest pełne polotu, a raczej przypomina wspinaczkę, dość ciężką...

Na uwagę zasługuje także "obudowa" książki. Otóż jest duża, przypomina księgę czarów, w twardej okładce, posiada tasiemkę do zaznaczania stron, a w środku, treść przyozdobiona została obrazkami. Na początku wygląd zewnętrzny bardzo mi się podobał, jednak podczas czytania niestety, ten urok minął. Książka jest  duża i ciężka - bolały mnie ręce, nie mogłam wybrać wygodnej pozycji. Tak więc to co miało być plusem raczej wychodzi na minus.

Książka W.Moersa niestety nie powaliła mnie na kolana, nie wciągnęła do opisanego świata. Czytanie nie było dla mnie przyjemne, aczkolwiek pióro autora zasługuje na uznanie. Nikomu nie polecam, ani nie i odradzam powieści...

Moja ocena: 3/6
Autor: Walter Moers
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Premiera: 2006
Ilość stron: 464

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Pani Małgorzaty i ...