Strony

22 lut 2015

PAPIEROWE MIASTA

Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Premiera: 2013
Bardzo wiele pozytywnych opinii przeczytałam na temat książek Johna Greena, w pewnym czasie obiecałam sobie, że muszę przekonać się na własnej skórze o jego twórczości. Jak widać w końcu mi się to udało. Los zadecydował, że przygodę z piórem Greena rozpoczęłam od "Papierowych miast".



Quentin i Margo znają się od dziecka, są sąsiadami, jednak w szkole średniej ich przyjaźń słabnie. Kilka tygodni przed ukończeniem szkoły Margo zabiera Q na  nocną przejażdżkę, a później dziewczyna znika. Nikt nie wie, gdzie jest, co robi i czy żyje? Quentin nie może pogodzić się z niewiedzą i zaczyna swoje poszukiwania. Śledztwo rozpoczyna od pierwszej wskazówki jaka zostawia mu nastolatka.

Tematem powieści są poszukiwana Margo, dogłębnie przyglądając się treści, tematem jest też poszukiwanie prawdziwego "ja" i przejrzenie na oczy. Ludzie zakładają maski, mamy o nich różne wyobrażenia, ale jacy są naprawdę? Właśnie to autor pragnie uświadomić czytelnikowi.

Głownym bohaterem jest Quentin inaczej nazywany Q, jest typowym, odrobine nudnym nastolatkiem, który lubi swoją nudę i rutynę, w której żyje. Kocha Margo... od zawsze, ale nigdy jej o tym nie mówi. Ona jest jego przeciwieństwem - nie lubi nudy, na świat patrzy inaczej. Nocna przygoda Margo i Q oraz późniejsze poszukiwania diametralnie zmieniają chłopaka.Quentin zaczyna inaczej patrzeć na ludzi  i świat.

"Papierowe miasta" to utwór, którego nie mogę zaliczyć do powieści dynamicznych, porywających ani romantycznych. Podczas czytania nie przeżyjecie literackiej przygody - a co znajdziecie. Chwile refleksji i zadumy.

Szczerze powiedziawszy  poznając treść książki trochę się nudziłam. Przez pierwsze sto stron czytałam  o nudnym dniu Quentina oraz nocny pełnej zemsty, którą Margo zafundowała chłopakowi i odpłaciła się dawnym przyjaciołom. Następnie dwieście stron to poszukiwania Q, które rozciągnięte są do niewiarygodnych rozmiarów, często wracamy do tych samych miejsc i nic nie znajdujemy. Najciekawsze momenty są przy końcu, jednak i one niezbyt mnie zachwyciły.

Głównym powodem rodzącej się nudy jest zbytnia dbałość o szczegóły. Bo tak naprawdę komu chce się czytać  o tym jak Ben sikał do butelki, czy Q do sedesu, albo jak Q gra z przyjaciółmi w grę. Takich przykładów jest multum. Mnie osobiści ta dokładność i bardzo rozciągnięta akcja doprowadzały do szału.Wiele razy miałam ochotę porzucić czytanie.

Jeśli chodzi o styl autora, pisze prosto, czasem z humorem. Jednak najważniejszą zaletę pióra Grena jest, że nie pisze, aby pisać, ale poprzez historię tworzy morał, zmusza do zastanowienia się nad ludźmi, światem i sobą.

"Papierowe miasta" to książka, którą każdy czytelnik odbiera na swój indywidualny sposób. To czy sięgnięcie po książkę czy nie zostawiam Wam. Mnie osobiści utwór nie zachwycił, ale dał do myślenia. Nie rezygnuje z twórczości Greena, mam tylko nadzieję, że kolejne jego książki bardziej mnie zaciekawią.

Książka bierze udział w wyzwaniu:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu - 3.3
Czytam opasłe tomiska.