Strony

14 kwi 2015

GWIAZD NASZYCH WINA - książka i film

Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Premiera: 2013
Gatunek: literatura młodzieżowa (nie tylko dla młodzieży)


"Gwiazd naszych wina" to pozycja, którą chyba wszyscy kojarzą - jak nie książkę, to przynajmniej film. Moje pierwsze spotkanie z twórczością Greena było niestety nieudane, dałam pisarzowi jednak szansę i zapoznałam się z treścią książki, która zdobyła największą popularność, a autor tym samym zyskał rzesze fanów.
"Gwiazd naszych wina" to powieść bardzo wzruszająca, która przypomniała mi dlaczego tak rzadko sięgam po utwory tego typu - jestem za wrażliwa na takie historie.
O czym jest utwór:


Hazel jest szesnastolatką, która od kilku lat walczy z rakiem. Niestety ma świadomość, że leki, jedynie przedłużają jej życie, ale go nie ratują, dlatego też jest samotnikiem - nie chce, aby jej śmierć pozostawiła blizny. Pod przymusem chodzi na zajęcia grupy wsparcia i tam poznaje Gusa, chłopaka, który też był chory, ale obecnie czuje się dobrze. Bardzo szybko Hazel i Gus zostają przyjaciółmi, ale także rodzą się w nich mocniejsze uczucia. Hazel próbuje je zniszczyć - jednak nic z tego...
Jak się potoczą dalsze losy chorych nastolatków? Czy ich miłość ma szanse przetrwać?

Bardzo trudno jest mi pisać o książce. Green poruszył ważny temat życie + choroba+ śmierć. Przedstawił walkę młodych ludzi, przed którymi życie powinno stać otworem, a tak naprawdę, nie wiedzą czy doczekają jutra. Tym samym podczas czytania uświadomiłam sobie jak kruche jest życie i niesprawiedliwy los oraz, że trzeba się cieszyć każdą chwilą.

Główną bohaterką i narratorką jest Hazel. Przez większość czasu czekałam, kiedy stan zdrowia nastolatki się pogorszy, jednak autor zrobił taki przewrót, że okazuje się iż Hazel ma najwięcej sił i jest najzdrowsza.
Hazel jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła. Walczy z choroba, izoluje się od świata i ludzi - w sumie się jej nie dziwiłam.
Moją sympatie skradł Gus, który pomimo choroby starał się korzystać z każdej minuty życia.

Nie chce zbyt mocno skupiać się na treści, gdyż, aby ją poczuć trzeba porostu przeczytać książkę.
Sięgając po utwór nie spodziewałam się, że tak mocno przeżyje treść i losy bohaterów. Początkowo wydarzenia niczym szczególnym nie zaskakują, autor jednak tworzy klimat, a później...cóż następuje wielkie BUM i emocje biorą górę.

 " - Kocham cię w czasie teraźniejszym - szepnęłam, a potem położyłam dłoń na jego piersi i powiedziałam:
- Okey, Gus. Jest okey. Naprawdę. Jest okey, słyszysz mnie?  Nie miałam, i nadal nie mam, żadnej pewności, że mnie usłyszał. Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek - Okey - powtórzyłam. - Okey"*

Powyższy cytat nie dodałam bez powodu. Dla mnie to był moment, w którym emocje zapanowały nad rozumem. Nie mogłam opanować łez, które od dawna czaiły się w oczach, poczułam ogromny ucisk w gardle. W tym momencie musiałam odłożyć książkę i się uspokoić, gdyż nie byłam w stanie dalej czytać. Mało tego wracając do tego fragmentu teraz, nadal czuje jak zbierają mi się łzy w oczach.
Osoby, które czytały książkę, wiedzą jak ważne ma znaczenie słowo OKEY.
Na pewno nie każdy odczuje wydarzenia tak mocno jak JA, gdyż mamy różne, życiowe doświadczenia.

Książka mną wstrząsnęła i naprawdę jest mi trudno dojść do siebie. Dzięki powieści "Gwiazd naszych wina" inaczej patrze na twórczość Greena.
Utwór napisany jest prostym stylem, bez nadmiaru opisów, ale poruszający ważne kwestie i wzbudzający silne emocje.

Nie jestem w stanie pisać o treści tej książki, gdyż przed oczami mam tylko jeden obraz... oraz pytanie DLACZEGO?
Tego co przeżywałam podczas czytania, nie jestem w stanie opisać słowami. Po prostu nie wolno mi czytać takich powieści.

Książki niestety nie mogę polecić wszystkim, gdyż osoby wrażliwe będą miały problem z otrząśnięciem się i powrotem do rzeczywistości - wiem coś o tym. Jednak "Gwiazd naszych wina" to powieść, z którą warto się zapoznać. 

* cytat str, 269 (wydanie z okładką filmową)

Książka bierze udział w wyzwaniu:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu - 3 cm
KLUCZNIK

Powiecie że jestem masochistką, ale musiałam pooglądać ekranizację. Tym razem byłam bardziej przygotowana na to, co mnie czeka.





Nie będę za bardzo wypowiadać się na temat filmu, ale nie mam nic do zarzucenia ekranizacji. Dobra gra aktorów, klimat. W filmie nie ma fragmentu, który mnie najbardziej wzruszył w książce, ale i tak były momenty, że łzy popłynęły po policzkach.
Ktoś może powiedzieć, że za bardzo przeżywam tę historię, ale w życiu już trochę cierpienia widziałam, więc, nic na to nie poradzę.
Polecam film,

P.s - na kilka dni wyjeżdżam - nie wiem czy będę miała dostęp do internetu. Gdybym go nie miała, wybaczcie moją nieobecność - długo nie potrwa.