Autor: Rebecca Donovan Wydawnictwo: Feeria Premiera: kwiecień 2015 Seria: Oddechy tom 3 Gatunek: literatura młodzieżowa ( nie koniecznie) |
Mija dwa lata odkąd Emily opościła Weslyn, jednak pomimo starań przeszłość nie daje jej spokoju. Emily coraz bardziej się stacza - zaczyna się upijać, aby znieczulić. Choć nowe przyjaciółki i Sara starają się jej pomóc nikt nie jest w stanie przegonić ciemność, która otacza nastolatkę.
Ponowne pojawienie się Evana w życiu Emily może być jej ratunkiem, ale czy Evan jej wybaczy?
Ostatni tom trylogii Oddechy jest strasznie smutny i przygnębiający, aczkolwiek widać światełko w tunelu.
Jeden dzień zajęło mi zapoznanie się z trzecim tomem serii. Historia całkowicie oderwała mnie od rzeczywistości, zatraciłam się w smutku opisanej opowieści.
Przez pięć dni czytałam trylogię, przez ten czas bardzo zżyłam się z Emily, Evanem oraz Sarą. Ostatni tom jest pożegnaniem z bohaterami i dobrym zakończeniem cyklu. Choć opowieść jest przepełniona goryczą, czyta się ją niesamowicie szybko i z stuprocentowym zaangażowaniem.
Momentami autorka rozluźnia atmosferę, dzięki temu miałam okazję uśmiechać się pod nosem.
Autorka wykorzystała potencjał historii, dała mi także to, czego zabrakło mi w dwóch poprzednich częściach - wydarzenia widziane oczami Evana.
Evan i Emily są sobie przeznaczeni, jednak życie dziewczyny jest ciężkie, choć próbowała ochronić Evana - skrzywdziła go najbardziej... Bardzo trudno czytało mi się "Biorąc oddech" gdyż nie wiedziałam jak autorka potoczy fabułę. Uszczęśliwi czytelników czy całkiem ich zdołuje.
W bohaterach zachodzi zmiana, choć wcześniej zachowywali się nad swój wiek dojrzale, teraz odczuwa się ich jeszcze większą dojrzałość emocjonalną.
Donovan ma niesamowity talent do tworzenia opowieści i przelania ich na papier. Tworzy odpowiedni klimat, buduje napięcie i zabiera czytelnika w podróż pełną walki...
Jestem osobą, która bardzo emocjonalnie podchodzi do niektórych powieści. "Biorąc oddech" było dla mnie takim ostatecznym westchnieniem. Poznając przez pięć dni trylogie czułam się jak zombie, narkoman na głodzie (tak podejrzewam), historia wypruła ze mnie życie.
Trudno jest mi dzielić się z wami swoimi emocjami i wewnętrznym rozdarciem. Historia ma wpływ na czytelnika, wzbudza niezapomniane wrażenia, a na koniec zostawia z kacem książkowym. Nie jestem w stanie ująć tego co przeżywałam czytając, o tym musicie sami się przekonać.
"Biorąc oddech" to bardzo dobre zakończenie trylogii i pożegnanie z bohaterami.
Jeśli jeszcze zwlekacie z zapoznaniem się z treścią, to żałujcie...
Ps. Czy idealnych mężczyzn można spotkać tylko w powieściach?