Autor: Melissa Darwood Wydawnictwo: Filia Premiera: kwiecień 2017 Stron: 316 |
Zazwyczaj, gdy czytam książki polskich autorów, odczuwam brak "czegoś" - takiej siły, która sprawia, że "odlatuje". Choć nieraz fabuła przypada mi do gustu, to nie jestem w pełni usatysfakcjonowana. Sięgając po "Luonto" nie spodziewałam się innych odczuć...a jednak chyba zdarzył się cud, bo po raz pierwszy od lat nie zabrakło mi niczego w powieści polskiego twórcy, czytało mi się ją, jakbym poznawała fabułę książki autora zagranicznego...Jednak, aby nikt tutaj nie obrósł w pióra podkreślę, że nie wszystko mi się podobało.
Co to jest Luonto - to kraina gdzieś między niebom a ziemią, gdzie żyje się w zgodzie z naturą - bez rozwoju cywilizacji. Mieszkańcy krainy są mieszańcami ludzi i zwierząt. Tylko oni mają przetrwać kataklizm. Do tej krainy trafia Chloris. Jest wybranką. W tej krainie poznaje Gratusa, w którym z czasem się zakochuje. Jednak uczucie jest zakazane, gdyż on jest z innego "gatunku".
Chwilowo skończę streszczanie i skupie się na tej części powieści. Ależ przyjemnie przebywało mi się w tej krainie, miałam wrażenie jakbym była w domu
Chloris budzi się w zakładzie psychiatrycznym
Czy Luonto było wymyślone? Czy może istnieje?
Przeżyłam literacki szok, gdy autorka tak szybko wyrwała mnie z baśniowej krainy i za pośrednictwem bohaterów zmusiła do powrotu do cywilizacji. Ta część podobała mi się już mniej, już nie zatracałam się w fikcji literackiej a w codziennym otoczeniu.
Skoro już wymieniłam jedną rzecz, która mi się nie podobała, wspomnę o drugiej - czyli zakończenie. Nie lubię takich zakończeń, choć wstyd się przyznać, ale ludzkości właśnie takie się zależy. Otóż literatka ma bardzo podobne zdanie do mojego jeśli chodzi o niszczenie środowiska, o mutowanie żywności, opryski, tzw ekologiczną żywność i inne czynności, które powinny zostać zlikwidowane. Ludzie powinni bardziej zastanowić się nad losami przyszłych pokoleń.
Styl autorki przypadł mi do gustu. Fabułę poznawałam z niesamowitą lekkością, treść mnie pochłonęła bezgranicznie, szczególnie ten pierwszy etap. Literatka bardzo ciekawie kreuje bohaterów, tworzy niesamowicie realistyczny klimat. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie kreatywnością twórczyni i choć można dopatrzeć się pewnych podobizn
Powieść daje do myślenia, aczkolwiek nie wywołuje zbyt mocnych emocji. Zakazana miłość, zbliżająca się zagłada, zwątpienia powinny być bardziej odczuwalne we wnętrzu czytelnika - ale jakoś to mi uciekło.
Podsumowując "Luonto" tak naprawdę jestem zaskoczona i zachwycona faktem całkowitego usatysfakcjonowania książką. I choć nie wszystko mi się podobało, to bardzo ciesze się, że zdecydowałam się na tę powieść.
Warto zapoznać się z książką i zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale może skłoni Was do refleksji...autorka bardzo wyraźnie wytyka błędy ludziom. Pokazuje jacy jesteśmy bezduszni, może po przeczytaniu książki "ludzkość" pomyśli.