Strony

27 lis 2017

LUONTO

Autor: Melissa Darwood
Wydawnictwo: Filia
Premiera: kwiecień 2017
Stron: 316

Zazwyczaj, gdy czytam książki polskich autorów,  odczuwam brak "czegoś"  - takiej siły, która  sprawia, że "odlatuje". Choć nieraz fabuła przypada mi do gustu, to nie jestem w pełni usatysfakcjonowana. Sięgając po "Luonto" nie spodziewałam się innych odczuć...a jednak chyba zdarzył się cud, bo po raz pierwszy od  lat nie zabrakło mi niczego w powieści polskiego twórcy, czytało mi się ją, jakbym poznawała fabułę książki autora zagranicznego...Jednak, aby nikt tutaj nie obrósł w pióra podkreślę, że nie wszystko mi się podobało.

Co to jest Luonto - to kraina gdzieś między niebom a ziemią, gdzie żyje się w zgodzie z naturą - bez rozwoju cywilizacji. Mieszkańcy krainy są mieszańcami ludzi i zwierząt. Tylko oni mają przetrwać kataklizm. Do tej krainy trafia Chloris. Jest wybranką. W tej krainie poznaje Gratusa, w którym z czasem się zakochuje. Jednak uczucie jest zakazane, gdyż on jest z innego "gatunku".

Chwilowo skończę streszczanie i skupie się na tej części powieści. Ależ przyjemnie przebywało mi się w tej krainie, miałam wrażenie jakbym była w domu (jednak nie dosłownie - nie żyje jak pierwsze plemiona) - las, czysta źródlana woda, naleśniki z dżemem truskawkowym ...mniam. Przez całą powieść mogłabym tam siedzieć i obserwować losy bohaterów, których bardzo polubiłam... ale nie ma tak dobrze -  autorka  wyrwała mnie z tej sielskiej krainy i sprowadziła z powrotem na Ziemię, ale jeszcze gdzie?

Chloris budzi się w zakładzie psychiatrycznym (wariatkowie) okazuje się, że była podłączona do symulacji (coś podobnego jak w powieści "Niezgodna"), tylko, że wraz z nią było pod wpływem narkotyku jeszcze sto osób. Chloris jak się później okazało Laura, pod wpływem środka halucynogennego była najkrócej. Aby pomoc "przyjaciołom" pomaga policji. Jednak, Laurze/Chloris nie wszystko pasuje i gdy spotyka ludzi ubranych w stroje z Luonto...zaczyna wątpić.
Czy Luonto było wymyślone? Czy może istnieje?

Przeżyłam literacki szok, gdy autorka tak szybko wyrwała mnie z baśniowej krainy i za pośrednictwem bohaterów zmusiła do powrotu do cywilizacji. Ta część podobała mi się już mniej, już nie zatracałam się w fikcji literackiej a w codziennym otoczeniu.

Skoro już wymieniłam jedną rzecz, która mi się nie podobała, wspomnę o drugiej - czyli zakończenie. Nie lubię takich zakończeń, choć wstyd się przyznać, ale ludzkości właśnie takie się zależy. Otóż  literatka ma bardzo podobne zdanie do mojego jeśli chodzi o niszczenie środowiska, o mutowanie żywności, opryski, tzw ekologiczną żywność i inne czynności, które powinny zostać zlikwidowane. Ludzie powinni bardziej zastanowić się nad losami przyszłych pokoleń.

Styl autorki przypadł mi do gustu. Fabułę poznawałam z niesamowitą lekkością, treść mnie pochłonęła bezgranicznie, szczególnie ten pierwszy etap. Literatka bardzo ciekawie kreuje bohaterów, tworzy niesamowicie realistyczny klimat. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie kreatywnością twórczyni i choć można dopatrzeć się pewnych podobizn (Gratus odrobinę przypominał mi Edwarda ze "Zmierzchu") to fabuła nie upodabnia się do szablonowych schematów.

Powieść daje do myślenia, aczkolwiek nie wywołuje zbyt mocnych emocji. Zakazana miłość, zbliżająca się zagłada, zwątpienia powinny być bardziej odczuwalne we wnętrzu czytelnika - ale jakoś to mi uciekło.

Podsumowując "Luonto" tak naprawdę jestem zaskoczona i zachwycona faktem całkowitego usatysfakcjonowania książką. I choć nie wszystko mi się podobało, to bardzo ciesze się, że zdecydowałam się na tę powieść.
Warto zapoznać się z książką i zapewne nie każdemu przypadnie do gustu, ale może skłoni Was do refleksji...autorka bardzo wyraźnie wytyka błędy ludziom. Pokazuje jacy jesteśmy bezduszni, może po przeczytaniu książki "ludzkość" pomyśli.