Strony

7 mar 2012

Nie - pewność V

Lata mijały, a moim towarzyszem życia była samotność.Winą za taki stan rzeczy, obarczałam ojca,  za to, że mnie zostawił, a jako dorosła osoba nie mogłam zaufać nikomu.                                                                                                        
Udało mi się skończyć studia. Dzień, w którym otrzymałam dyplom, to była szczęśliwa chwila. Z ekipą świętowaliśmy do białego rana. Otrzymałam awans - główny fotograf. Spełniło się moje największe marzenie.  Praca była dla mnie jedyną rzeczą, która mnie interesowała i pochłaniała. Moją jedyną deską ratunkową. Do czasu… kiedy postanowiłam coś zrobić, ze swoim
życiem.   Najpierw zajęłam się sobą. Poszłam do fryzjera i moje długie włosy ścięłam i wycieniowałam, do ozdoby dodałam kilka jaśniejszych pasemek. Następnie zmieniłam styl i kolor swoich ubrań. Porzuciłam  czerń i wybrałam jasne odcienie błękitu, różu i bieli. Zmieniłam także fason, z luźnych zawsze wiszących ciuchów, na coś obcisłego i seksownego. Ile można się buntować. Po przemianie, poczułam się naprawdę inna. Zrobiłam, sobie parę dni wolnych od pracy i wyjechałam na piękną wyspę Sycylię. Odpoczęłam, opaliłam się.  Postanowiłam zacząć nowe życie i  bardziej ufać ludziom.                                                         
Po powrocie przeglądając pocztę elektroniczną, zauważyłam  wiadomość od nowego adresata. Zdziwiło mnie to, gdyż to był mój prywatny adres. Przeczytałam treść i zamarłam. Okazało się, że to ojciec prosił o wybaczenie.              
 Otworzyła się rana w moim sercu. Nigdy nie zapomniała naszego ostatniego spotkania i nie wiedziałam czy będę w stanie kiedyś wybaczyć .                                                            
Miałam piętnaście lat kiedy, po raz ostatni się z nim widziałam. Na początku wizyty poprosił o rozmowę:                                                                                                                                   
 - Sylwia jak widzisz Justyna jest w ciąży… nie chce cię denerwować, ale twoje towarzystwo ją drażni … dlatego proszę przez jakiś czas nie przyjeżdżaj do 
nas.                                                                                                                                              
Kiedy usłyszałam, to co powiedział policzki zrobiły  się  mokre od łez.                                                                                                                                                   
  – To ja tak się starałam, abyś mnie pokochał…a ty…  ty masz to daleko…                                        
 - To nie tak…jesteś za młoda, aby wszystko pojąć… ale jest jeszcze jedna kwestia do omówienia!                                                                                                 
– Jaka?
– Nie mogę opłacać szkoły, tak jak obiecałem wcześniej….                       
 Szybkim gestem ręki otarłam łzy i głośnym tonem wykrzyczałam…                                        
– Wiesz co… nie musisz się mną przejmować…a najlepiej jeśli zapomnisz o moim istnieniu… nienawidzę cię i nigdy ci nie wybaczę…                                                                
Wybiegłam przepełniona goryczą.                        
Po tylu latach on śmiał zakłócać mi spokój.
 Odpisałam:          
Zapomnij o moim istnieniu. Nic nas nie łączy. Dla mnie nie żyjesz od momentu naszego ostatniego spotkania. Nigdy więcej nie pisz, bo nie otrzymasz odpowiedzi. Żegnaj.                                                                                                                                                                                                                         
Podejrzewałam kto podał mój adres. Szybko podniosłam słuchawkę telefonu i  zadzwoniłam do mamy:                                                                                          
- Jak mogłaś … Wiesz jak go nienawidzę … Nie miałaś prawa…                                                                                                                                        
 Nie tłumaczyła się.                                                                             
Do wieczora, nie mogłam się uspokoić. Pojechałam na plażę, która była pusta. Przyglądałam się falom szalejącym na morzu. Z ogromną siłą uderzały o ziemię. Przypominały moje serce, które szalało ze złości. Zastanawiałam się nad życiem, dlaczego jest takie trudne.                                        
Po godzinie doszłam do siebie i wróciłam do wcześniejszych zajęć.                                                                                                                                                                                                                                           

Zadzwonił budzik pora wstawać, pomyślałam. Nie chciałam w nocy śnił mi się dom, mama mój pokój, w którym lubiłam spędzać czas.  Moje serce było rozdarte. Okropnie tęskniłam za Polską,  ale nie mogłam zrezygnować z tego co osiągnęłam. Przez okno docierały promienie słońca, Kruszyna leżał na łóżku i mruczał mi do ucha                                                                                                                                               
- Nie ma co marzyć trzeba wstawać - powiedziałam sama do siebie.
Poszłam pod prysznic, zjadłam śniadanie i ruszyłam. Byłam jakoś dziwnie podekscytowana. Czułam, że ten dzień będzie wyjątkowy.
Po wejściu na teren wytwórni, spotkałam Nicka.                                                                                                                                          
 – Cześć Sylwia zaczynamy nową projekcję, scenariusz masz na biurku, przeczytaj go i bierz się do dzieła. – śpieszył się. -  I jeszcze jedno ślicznie wyglądasz zmieniłaś się…- zaśmiał się arogancko i puścił oczko.                                                                                                              
 – Dziękuję za komplement, ale wyglądem nie zarobię.                                                                                                                                                
 – Jak byś się postarała, to kto wie.
Miałam ochotę trzepnąć Nicka, ale odeszłam z uśmiechem na ustach.
Z trudem wzięłam się, do przygotowania nowej produkcji.                                                                                                                                                                          
Rozpoczęliśmy kręcenie  filmu, o prawdziwej miłości, która przetrwała wojnę. Scenariusz był bardzo wzruszający. W momencie, gdy go czytałam łzy popłynęły mi po policzku. Poczułam ogromną ulgę i uwierzyłam w to, że  mam jeszcze jakieś uczucia i nie jestem bez duszną karierowiczką. Film przyjęłam emocjonalnie i musiałam popracować, aby zdjęcia też takie były.                                                                     
 Tak jak zawsze, nie interesowałam się odtwórcami głównych ról. Nie było mi to do niczego potrzebne. Oni mieli grać i pozować, a ja pstrykać fleszem.                                           
Główną rolę męską dostał młody aktor, którego uwielbiały kobiety. Wysoki, przystojny  o ciemnych oczach, pięknym uśmiechu. Pochodził rodem z Londynu. Karierę rozpoczął w wieku dziesięciu lat.  Często bywał w towarzystwie pięknych, znanych kobiet. Zmieniał je jak rękawiczki i traktował jak zdobycz, ale o tym dowiedziała się później.                                                                                                                                     
 Poznałam go przed rozpoczęciem zdjęć do filmu.                                                                                                                                                   
Witam. Mam na imię  Sylwia. Będziemy razem pracować dlatego lepiej się poznać przed czasem…- zaniemówiłam jak spojrzał na mnie, ale szybko się opamiętałam.                                                                                                                                         
 -  Tom – odpowiedział krótko. - Mam nadzieje, że współpraca będzie udana! – popatrzył mi w oczy i uśmiechną badawczo.                                                                                   
- Ja też… -  opuściłam jego garderobę.                                                                                              
Prace na planie ruszyły pełną parą. Mijały  kolejne dni, a między nami zaczynało tworzyć się nieposkromione uczucie. Nie chciałam dopuścić, aby wybiło się do góry zniweczyło moją przyszłość.
Widziałam na planie nie jedno. Przez  chwile zapomnienia ludzie odchodzili z pracy, wybuchały skandale, które doprowadzały do rozpadu małżeństw i nie miłych stosunków.  Wiedziałam, jak się bawią gwiazdy ekranu (nie raz ratowałam ich z opresji)                                                                                                  
  Uczucie do Toma nie dawały mi spokoju, nie mogłam spać, jeść, jedyną odskocznią były   kursy tańca.  Tam mogłam „wyrzucić z siebie smutki i żale”. Dużo schudłam. 
Pierwszym, który to zauważył  był Nick.                                                                                          
Los na przekór moim planom, chciał  połączyć mnie i Toma. Skazał nas na spędzanie dużo czasu ze sobą.   
W sobotni wieczór razem z ekipą, poszliśmy się zabawić. Nie byłam zwolenniczką imprez alkoholowych, pomimo tego raz w życiu przeholowałam. Chciałam zapomnieć. Bawiłam się jak nigdy. Na kilka godzin zdjęłam  kamienną maskę i pokazałam swoje prawdziwe ja. Pokazałam, że jestem jak inne dziewczyny delikatna, potrzebująca rycerza, który by mnie ochronił.
Nie zauważyłam kiedy Tom dotarł na imprezę, ale okazał się wybawcą jakiego potrzebowałam, odwiózł mnie do domu. Przez całą drogę byłam straszna marudna.
Rano miałam okropny ból głowy, suchość w gardle i pragnienie nie do opisania. Wstałam ledwie przytomna. - Co ja najlepszego zrobiłam, jak mogłam tak się zachować - wyrzucałam w myślach swoją głupotę. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Jakimś cudem doprowadziłam się do porządku i  poszłam  przeprosić Toma,  jakoś się wytłumaczyć. Po drodze spotkałam wszystkich bawiących się ze mną , wyglądali tak samo okropnie jak ja.                                                                                                                                   
Jak tam mała po wczorajszym?- zapytał Jim                                                                                     
Nie pytaj, szkoda gadać, u was też nie lepiej!
  Parsknęłam śmiechem. 
- Dorośli ludzie zachowujący się jak małpy. Idziesz do małpiego gaju na powtórkę?
 Oj nie… - Dla mnie i tak było o jeden dzień za dużo.                                                                                                                                            
 Zbliżając się do apartamentu Toma, zaczęłam się wahać. Przyglądając się wieżowcowi, w którym mieszkał, ogarniała mnie bezsilność. Jak miałam się tłumaczyć, skoro w głowie panował mętlik. Nie miałam odwrotu, naważyłam piwa musiałam je wypić. 
Będąc w windzie poczułam mdłości. Nie wiedziałam czy to jeszcze pozostałości po imprezie, czy przez nerwy. Kiedy dojechałam na odpowiednie piętro, cieszyłam się, że nie zwymiotowałam. Jak okropnie byłam zła na siebie, za chwilowy brak rozumu.                                                                                                                                    
 Zapukałam do  drzwi, gdy się otworzyły:                                                                                           
- Cześć ... przepraszam za wczoraj …nie wiem, co we mnie wstąpiło?
 Patrząc na podłogę, klepałam przeprosiny.                                 
- Wejdź…- otworzył drzwi szerzej.                                                                                                        – Nie...!                                                                                                                         
- Zachowywałaś się jakoś dziwnie?                                                                                                      
 – Wiem, to przez alkohol… ja nie pije… jakoś tak wyszło, jeszcze raz przepraszam.
 Nie mogłam dłużej się poniżać. Odwróciłam się na pięcie i szybko weszłam do windy. Serce waliło jak młot, a przed oczami miałam, jasną i zdziwioną twarz Toma.