Strony

11 lut 2017

KIEDY BYŁEŚ MÓJ

Autor: Rebecca Serle
Wydawnictwo: Literackie
Premiera: 2013
Stron; 319

"Przeznaczenie może cię gdzieś rzucić, ale to ty musisz dotrzeć tam, dokąd zmierzasz; musisz wybrać własne zakończenie, moment, w którym opuścisz kurtynę"*

"Kiedy byłeś mój" to nie jest tylko dramatyczna historia nastolatków, jest to opowieść o wyborach, które dokonujemy, a które niosą ze sobą konsekwencje, z którymi trzeba żyć. Jednak życie jest życiem, a los losem, sami musimy wybrać czy chcemy być szczęściarzami czy męczennikami.
Bohaterowie powieści dokonali swoich wyborów, ale konsekwencje niektórych są tragiczne.
Powieść w ułamku jest romansem, ale nie w pełni ze szczęśliwym zakończeniem. Chodzi mi o to, że dla jednych bohaterów jest ono udane a dla innych cóż niestety nie. Choć mam ochotę skrytykować decyzje, postępowanie niektórych z nich, nie zrobię tego, gdyż w życiu realnym tak jak w powieściach są osoby, których nie lubimy, a ich zachowanie czy decyzje ostro karcimy, choć nic nam to nie daje. 

Nie potępiam Roba, że dokonał wyboru jakiego dokonał, choć postąpił źle. Nie potępiam  Juliet, choć postąpiła wrednie, ale i nie potępiam Rosaline, że mogła zapobiec tragedii, ale rozumiem jej decyzję, gdyż została mocno zraniona, przez osobę, której ufała. Tak cała trójka podjęła decyzję, ale to były ich decyzje, które doprowadziły bohaterów do pewnych punktów w ich życiu. Z jednej strony przynajmniej w ostatecznym rozrachunku otworzyły im się oczy.

Dobra rozpisuje się o bohaterach, ale nie wiecie o co chodzi. Otóż Rob i Rose przyjaźnią się od dziecka, w końcu zaczynają coś do siebie czuć. Jak się okazuje uczucia Rose są silniejsze, gdyż Rob, gdy na horyzoncie pojawia się Juliet odsuwa Rose. Juliet jest kuzynką Rose, która po latach wraca w rodzinne strony i odbija Roba, bo chce się zemścić. Ale za co? Cóż sprawy rodzinne, które sami musicie odkryć. Rose wiadomo cierpi, ale w jej otoczeniu znajduje się Len. Jednak czy Rose będzie w stanie zauważyć jego obecność, skoro przez lata widziała tylko Roba.
Najgorsze jest to, że dla niektórych bohaterów opowieść kończy się bardzo źle. Tyle Wam zdradzę.

Powieść napisana jest prostym stylem. Akurat tym razem bardzo podoba mi się fakt, że autorka nie skupiła się tylko na smutku, żalu Rose, ale pokazała, że życie toczy się dalej i trzeba iść do przodu. Co nie oznacza, że powieść nie wywołuje emocji. Otóż są i to niektóre bardzo silne.
Dodatkowo autorka nawiązuje imionami, konstrukcją utworu oraz wydarzeniami do dramatu Szekspira "Romeo i Julia". Wersja unowocześniona i trafiona. Tyle tylko, że powieść jest tak obrysowana, że każdy czytelnik może odczytać ją inaczej. Ja skupiłam się na wyborach i późniejszych konsekwencjach.

Opisane wydarzenia toczą się w szybkim tempie, autorka skupia się na najważniejszych kwestiach i je rozwija, ale nie przesadza z detalami. W powieści miałam do czynienia z grupą barwnych i ciekawych bohaterów, których obdarzyłam sympatią, ale są też i tacy, cóż, których miałam ochotę rozszarpać. Niestety nie wszyscy mogą być dobrzy i idealni i nie zawsze mamy do czynienia z "żyli długo i szczęśliwe".

"Kiedy byłeś mój" w gruncie rzeczy jest powieścią smutną, ale także pouczającą. Poznawanie treści było błyskawiczne, fabuła zaskakująca  a zakończenie konstruktywne. Nie zaprzeczę, że po skończeniu czytania odczuwam melancholie, to chyba było celem autorki.
Od siebie polecam, bo fabuła choć smutna, to trafiła w mój gust literacki, ale czy wam przypadnie do gustu? - nie wiem.

* str. 317, wyd.2013, wydawnictwo Literackie.