16 sty 2020

STRAŻNICY ŚWIATŁA - Abby Geni

Miranda, fotografka natury, zostaje wysłana na małą wyspę, aby sfotografować lokalną przyrodę. Towarzyszy jej jedynie sześciu osobliwych naukowców. Kobieta przywiązuje się do egzotycznego miejsca i współtowarzyszy, jednak mimo zażyłości zaczyna odczuwać dziwny niepokój. Atmosfera robi się coraz gęstsza; słychać szepty o legendzie mówiącej, że miejsce ich zamieszkania zwie się „Wyspami Śmierci”… A z każdym kolejnym aktem przemocy robi się… duszno. I już każdy jest podejrzany o najgorsze.  [ opis wydawcy]


Wydawnictwo: Kobiece
Premiera: 2017
Stron: 320

Mam ogromny dylemat i nie wiem jak napisać na temat książki "Strażnicy światła", aby moja opinia nie wyszła za bardzo krytycznie, bo nie jest to zła powieść, ale opis jest bardzo mylący.
Sięgając po książkę spodziewałam się czegoś innego...czegoś zagadkowego, mrocznego, niebezpiecznego, a dostałam opowieść naukową z nutką psychologii.

Ciekawy jest Prolog, który pobudza lekki dreszczyk i daje nadzieję na coś mrocznego...niestety tylko wstęp jest w tym klimacie. Przede wszystkim fabuła skupia się na życiu zwierząt morskich. Dowiedziałam się bardzo dużo o rekinach, ptakach morskich, fokach. Znaczna część fabuły skupia się na opisaniu egzystencji, rozwoju tych istot. Losy bohaterki jak i postaci drugoplanowych to dodatek do tych morskich zwierząt.

Czytając miałam cały czas nadzieję, że w końcu fabuła nabierze tempa, zacznie się coś dziać. Moje nadzieje wzrastały, gdy wystąpił wątek o duchu, śmierć jednego z bohaterów...ale po wzlocie nastał wielki upadek. Autorka co mroczniejszy element zabijała w zarodku.

Zamiast mrocznej trzymającej w napięciu historii otrzymałam książkę przyrodniczą z wątkiem psychologicznym, który przeważnie dotyczy  Mirandy głównej bohaterki.
Miranda jest skomplikowaną, ale i dziwną postacią. Nigdzie nie siedzi długo, jako fotograf jeździ po świecie, przez cały czas czegoś szuka. Pisze listy do nieżyjącej matki. Do nikogo się nie przywiązuje. Jest ślepa na otoczenie, a nawet na siebie.

Cała fabuła rozgrywa się na małej wyspie. Historia opisuje jeden rok życia bohaterki na tym kawałku ziemi.Dodatkowo forma powieści jest dwulicowa. Jedna część to listy pisane przez Mirandę do nieżyjącej matki, które nigdy nie są wysłane i dotyczą w dużej mierze myśli bohaterki. Druga wersja to normalne życie na wyspie, dotyczące tego co się w danym czasie działo. Bohaterowie poboczni to pionki, na których literatka niezbyt się skupiła.

Powieść była zachwalana przez czytelników, ale ja nie widzę w niej nic dla siebie. Moje oczekiwania były inne i dlatego czuje ogromne rozczarowanie. Ja nie odnalazłam się w tej historii, nie znalazłam tam nic godnego gatunku, do którego książka jest zaliczana. Może jej nie zrozumiałam...!?
Dodatkowo styl autorki był dla mnie ociężały, choć barwny to trudno mi się czytało.

"Strażnicy światła" to moje wielkie rozczarowanie. Za dużo opisów przyrodniczych, za mało akcji z udziałem bohaterów.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Kursory na bloga