To historia wielkiej miłości. Takiej, która zdarza się wtedy, gdy na swojej drodze spotkasz prawdziwą bratnią duszę. Mężczyznę, którego śmieszy to, co bawi ciebie. Mężczyznę, który mówi to, co sama chcesz powiedzieć, który myśli jak ty.
Ja spotkałam pana Danielsa. Chociaż wiem, że nasza miłość nie miała prawa się wydarzyć, nie żałuję ani jednej chwili.
Nasza historia to nie tylko opowieść o miłości. Opowiada także o rodzinie. O stracie. O byciu żywym. Jest pełna bólu ale także pełna śmiechu. To nasza historia.
Z tych wszystkich powodów nigdy nie przeproszę za to, że kochałam pana Danielsa.[ opis wydawcy]
Wydawnictwo: Filia Premiera: 2015 Stron: 424 |
"Kochając pana Danielsa" to już trzecia książka autorki, którą miałam okazję przeczytać. Zarazem jest to powieść, do której zachęcało mnie najwięcej osób. Cóż mogę powiedzieć...Opisaną historię jedni uwielbiają, dla innych jest jedną z wielu. Niestety ja zaliczam się do tej drugiej grupy.
Dlaczego?
Opisana historia opowiada losy dwojga młodych ludzi, którzy w swoim życiu stracili bliskie osoby, śmierć krąży wokół nich. Gdy ich drogi się krzyżują, od razu wiedzą, że są bratnimi duszami. Niestety los ich doświadcza, gdyż okazuje się, że On jest Jej nauczycielem. Czy ich związek ma szanse przetrwania?
W literaturze tak, ale w życiu takie sytuacje są raczej niespotykane. Na pozór historia wydaje się skomplikowana, ale ogólnie jest bardzo prosta, odrobiną romantyczna, mocno problematyczna.
Autorka tworząc historię postawiła na prosty, lekki, młodzieżowy styl. Pokazała dobre i złe strony miłości.
Zdecydowała się także na narrację dwutorową, choć dominującą postacią jest Ashlyn.
W powieści jednak najbardziej poruszyła mnie historia bohatera pobocznego Ryana, którego mocno polubiłam, a który okazał się bardzo dramatyczną, smutną postacią. Niestety takich Ryanów, którzy borykają się ze swoją seksualnością, którzy są odrzucani przez społeczeństwo, rodzinę jest wielu.
Fabuła choć jest ciekawa i przyjemna w czytaniu, dla mnie okazała się mało emocjonalna. Tak wiele w niej smutku....teoretycznie... powinien on być odczuwalny...a go nie czułam. Krótkie chwile radości...też pustka.
Dodatkowo autorka tworząc historię skorzystała z powszechnie używanych wątków. Nie odczułam w powieści orzeźwienia, kreatywności, pomysłowości pisarki. Dlatego też historia nie zdobiła na mnie dużego wrażenia. A może jestem już na tą opowieść za stara...
"Kochając pana Danielsa" to historia o zakazanej miłości, a zarazem o wzajemnym zrozumieniu. To opowieść, która pokazuje czytelnikowi jakie życie potrafi być okrutne i jak w tym okrucieństwie trafiają się okruszki niesamowitego szczęścia oraz odłamki prawdziwej przyjaźni.
Tylko poznając historię zdecydujesz czy ją pokochasz czy zapomnisz o niej.