13 gru 2017

W RYTMIE PASSADY

Autor: Anna Dąbrowska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Premiera: kwiecień 2017
Stron: 392

Z twórczością Anny Dąbrowskiej spotkałam się po raz pierwszy i tak na dobrą sprawę nie wiem, czy mogę powiedzieć iż to "spotkani" było udane.
Fabuła powieści zapowiadała się naprawdę ciekawie, ale...

Głównymi bohaterami są Julita i Marcel ( mamy też poboczne postacie Kubę, Karolinę i Olę). Julita zamieszkała wraz z matką w Warszawie, aby zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości. Nastolatka (prawie dziewiętnastolatka) jest zamknięta w obie i nie lubi jak ktoś ją dotyka. Marcel jest mężczyzna zbliżającym się do trzydziestki (dwadzieścia osiem lat) nauczyciel tańca, którego matka jest umierająca, i który potrzebuje pieniędzy na jej leczenie. Szansą na zdobycie dodatkowej kasy jest konkurs taneczny w podziemiu, ale Marcel potrzebuje tancerki. Kuba daje namiary na Julitę...
Marcel za wszelką cenę próbuje namówić Julitę, aby mu pomigała a on pomoże jej.
Czy Julita pokona lęk przed dotykiem? Czy zatańczy? Czy zaufa Marcelowi?

Ważnym czynnikiem sukcesu powieści jest polubienie bohaterów i utożsamianie się z nimi...i tutaj niestety wychodzi pierwszy minus. Nie polubiłam bohaterów, ba przez cały czas mnie irytowali. Kubę i Olkę to już nawet nie brałam pod uwagę, ale Marcel i Julita drażnili mnie swoimi myślami, poglądami i podejściem. Niestety do samego końca nie przełamałam lodów z nimi, a zakończenie utwierdziło mnie w przekonaniu o głupocie owych bohaterów.

Drugim minusem były dla mnie dialogi...okropnie mnie gryzło ich czytanie. Niby formalnie były dobrze skonstruowane, ale strasznie sztuczne je odczuwałam. Zabrakło mi w nich życia, realizmu, pasji. Też nie za bardzo posmakowało mi "pióro" pisarki. Nie zaprzeczę, że z całości mogłabym wyodrębnić wiele dobrze napisanych fragmentów, w których nawet odczułam klimat. Niestety jest też dużo niespójnych chwil, które niszczą cały efekt.
Miałam też wiele momentów, które kojarzyły mi się z wcześniej czytanymi powieściami lub obejrzanymi filmami, jakby autorka na nich się wzorowała, tworząc swoją opowieść.
Dodatkowo Julita za szybko przestałam odczuwać ogień dotyku ( osoby z traumą, tak szybko nie zapominają) po drugie wyznania swoich uczuć  bohaterowie też za prędko je ujawnili. Mało realistyczny scenariusz.

Aby nie być wredną i nie doceniającą polskiej twórczości osobą wspomnę co mi się podobało. Otóż pomysł na fabułę.  Różnica wieku bohaterów. Niby dziewięć lat - dużo i nie dużo. Literatka tworzy prześliczne porównania i akurat to z jej warsztatu jest dużym plusem oraz morał/przekaz z epilogu. A też dam plusa za narrację - czyli była moja ulubiona - dwufazowa (dwoje bohaterów ujawniało swoje myśli)

Na poznanie losów bohaterów nie potrzebowałam dużo czasu. Niestety co z tego, że szybko przeczytałam, jak nie odczułam satysfakcji z lektury.

A więc jakie było dla mnie czytanie "W rytmie passady"? W przeważającej mierze irytujące i męczące. Dodatkowo literatka za dużo problematycznych tematów włożyła do fabuły. I może dlatego, żadnego z nich nie rozwinęła perfekcyjnie.  Twórczyni utworu za szybko pokonała przeszkody jakie stały na drodze bohaterów. Wszystko poszło gładko, aż za gładko. Przez takie wygładzenie nie odczułam klimatu, stresu, obaw bohaterów. Zakończenie...totalny zgon. 

Powieść podsumuje cytatem z książki, który najbardziej odzwierciedla moje wrażenia: 

"Ułożenie tej skomplikowanej układanki [...] wydało się zbyt trudne. Poszczególne elementy nie pasowały do wizji całości."*

cytat: str. 358, wyd. 2017, wydawnictwo Zysk i S-ka





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Kursory na bloga