Autor: Kim Holden Wydawnictwo: Filia Premiera: maj 2017 Cykl: Promyczek (tom 3) Stron: 314 |
Historia Kate już się zakończyła, opowieść Gusa trwa nadal, choć została przesunięta na drugi plan...trzecią, znaczącą postacią z cyklu "Promyczek" jest Franco - najlepszy przyjaciel Gusa.
"Franco" jest najkrótszym tomem z cyklu...nie jest on ani łzawy, ani smutny, jest najbardziej pozytywny, ale czy dorównuje wcześniejszym częściom?
Moim zdaniem NIE...Historia już od początku zrobi wrażenie płytkiej, a im bardziej czytałam, tym mocniej utwierdzałam się w pierwotnym osądzie. Bohaterowie bardzo szybko się poznają, jeszcze szybciej się zakochują - choć nie wyznają sobie uczuć. W "Franco" zabrakło znaczących dramatów, wszystko ułożyło się mistrzowsko. Trudno uwierzyć, że w życiu może być tak pięknie.
Holden pisze prostym, mało plastycznym ale bardzo przyjemnym w odbiorze stylem. Bardzo lubię jej poczucie humoru, którym dzieli się w swoich powieściach. Dialogi w przeważającej części są bardzo naturalne, realistyczne. Rewelacyjnie się je czyta, nawet z uśmiechem na twarzy. Bohaterowie są ciekawie przedstawieni, ale tym razem odrobinie za idealnie.
Niestety tym razem zabrakło mi perspektywy Gemmy, gdyż autorka zdecydowała się na pokazanie wydarzeń tylko ze strony Franco - poprzednie tomy miały dwustronną narrację, być może dlatego miały większą objętość.
A kim jest Gemma i Franco? Franco to przyjaciel Gusa oraz perkusista w zespole Rook, z którym styczność miałam we wcześniejszych tomach. Gemmę poznał przez przypadek. Przez kilka dni spędzili ze sobą czas, zaprzyjaźnili się i spędzili ze sobą noc. Musieli się rozstać gdyż Gemma wracała do Anglii. Gemma miała jedno marzenie - jak najszybciej urodzić dziecko, gdyż mogła odziedziczyć geny raka i aby zapobiec chorobie miała poddać się zabiegowi...Gdy powiedziała o nim Franco, on zaproponował jej, że pomoże jej zajść w ciąże. Pierwsza próba nieudana, druga fiasko...
Czy Franco spełni marzenie Gemmy? A może z ich przyjaźni narodzi się coś więcej?
Autorka tym razem dalej pociągnęła temat raka, ale nie z perspektywy osoby chorej, lecz mogącej zachorować, która pragnie zostać rodzicem. I choć może się wydawać, że zajście w ciąże jest łatwe, nie wszyscy mają takie możliwości.
Podejrzewam, że autorka zakończyła cykl "Promyczek" powieścią "Franco", gdyż mam wrażenie, że literatka wypaliła się historią - ale pewności nie mam. "Franco" choć czyta się szybko, z zaciekawieniem, to jest za bardzo wygładzony, wyidealizowany i podkoloryzowany. Zabrakło mi zapłonu, duszy, która oczarowałaby mnie do szpiku kości, tak jak zrobiły to wcześniejsze tomy. I choć polubiłam Gemmę i Franco, to ich opowieść mnie nie urzekła.
Ps. Dobrze, że święta już za nami...co za dużo jedzenia to nie zdrowo...przez tydzień będę do siebie dochodzić, a zdobyte kilogramy tracić jeszcze dłużej :(