Autor: Katy Evans Wydawnictwo: Kobiece Premiera: 2016, 2017 Cykl: Manwhore tom 1 i 2 Stron: 399, 381 |
Na książki "manwhore" skusiłam się, gdyż osoby, które już je czytały, dość dobrze wypowiadały się na ich temat. Obie części opisują historię Rachel i Malcolma - ich romansu doprawionego szczyptą pikanterii. Nie było sensu tworzyć dwóch odrębnych opinii, gdyż obie części mogłyby być jednym obszernym tomem.
Zaczynając czytać w sumie nie wiedziałam czego się spodziewać, ale nie podejrzewałam, że jest to mieszanka: cyklu o Greyu + elementy filmu z 2003 "Jak stracić chłopaka w 10 dni" oraz "Kopciuszka" dwudziestego pierwszego wieku.
Dlaczego pierwsze do głowy przyszedł mi Grey? Otóż powieść "manwhore" zaczyna się podobnie. Rachel ma napisać artykuł
Czy Sait będzie w stanie przebaczyć Rachel?
Ponownie dlaczego Grey? Ona szara myszka, trochę mniej cnotliwa niż Ana, ale niezbyt doświadczona, trafia w sidła bogatego biznesmena, który ma za to duże doświadczenie seksualne aczkolwiek normalne potrzeby
Nigdy nie czytałam typowych harlekinów, ale mam wrażenie, że 'manwhore" jest w ich klimatach...historia jest bardzo romantyczna, ale mało dramatyczna, mało w niej przeszkód...wszystko idzie gładko jak po maśle. Typowe romasidło zaopatrzone w sceny erotyczne.
Nie mogę jednak całkowicie zaliczyć fabuły do erotyków, gdyż sceny łóżkowe
Rachel nie jest złą bohaterką, ale czasem jej zachowanie i myślenie mnie irytowało. Niby polubiłam tę postać, ale nie całkiem. Malcolm jest ciekawszą postacią, ale...właśnie autorka narratorem zrobiła tylko Rachel i naprawdę bardzo mi brakowało wydarzeń widzianych oczami męskiego bohatera.
Zawsze zwracam też uwagę na postacie drugoplanowe, które tym razem odgrywają minimalną rolę, i które w jakiś szczególny sposób mnie nie urzekły.
Kurcze mam wrażenie, że moja opinia na charakter bardziej krytyczny, ale nie było aż tak źle. Może faktycznie autorka za bardzo wyidealizowała fabułę, może za bardzo ją przesłodziła, ale czytanie było bardzo dość przyjemne, lekkie, fabuła wzbudzała umiarkowaną ciekawość. Fakt faktem, że tom pierwszy jest jest lepszy, mniej cukierkowy, bardziej zróżnicowany, bo drugi to raczej sprawy łóżkowe.
Moim zdaniem obie części powinny być trochę "ścięte" i przekształcone w jeden obszerniejszy tom. Książki czyta się szybko, ale z czasem monotonność zaczyna nudzić.